








Wszystko zaczęło się, kiedy zaproponowałem w 1999 r. ówczesnemu Dyrektorowi-Artyście Mysłowickiego Ośrodka Kultury Bronkowi Dużemu, aby dał mi szansę zorganizowania na terenie janowskiego ośrodka komercyjnej pracowni, mini akademii, którą on sam nazwał niegramatycznie Ministudium Plastyczno-Rysunkowym.
Niegramatyczna nazwa w mowie polskiej – jak się okazało marketingowo – bardzo trafione połączenie pojęć napędziło nam mnóstwo małych klientów – dzieci i młodzieży.
Już od początku, podzielone na grupy starszą – studyjną i młodszą zabawową Ministudium różniło się od zwykłych zajęć plastycznych dla najmłodszych wielkim formatem (kleiłem szary opakunkowy papier do ścian i na tym wszystko co się dało) i malowaliśmy jak przystało na zajadłych graficiarzy, niejednokrotnie z dużym rozmachem. Nazywałem to wtedy “bazgry kontrolowane”. Najmłodsi ostro i z rozmachem malowali po ścianach i czym tylko się dało. Nieco starsi przy akademickiej dyscyplinie szlifowali umiejętności za pomocą rysunku studyjnego. (Kilka z moich uczennic już jest po skończeniu ASP i samodzielnie pracuje jako niezależni artyści) Również nie bez znaczenia było moje zamiłowanie do bycia wodzirejem dziecięcych zabaw grupowych.
Jako 15-letni chłopiec, podczas zimowiska w Domu Wczasowym „Gwarek” przy KWK „Mysłowice”, zabawiałem dużą grupę dzieci wczasowiczów, w różnym wieku, podczas improwizowanych zabaw i pląsów przy muzyce, w taki sposób (na oczach siedzących wokół, obserwujących nas rodziców, zmęczonych znudzonymi pociechami, które nie dawały im wytchnienia od okazywania uwagi), że maluchy nie chciały kończyć pomimo późnej pory i długo trwającej zabawy.
Dzieci nie chciały mnie puścić, odprowadzając mnie całą grupą do pokoju niczym jakiegoś swojego idola. Rodzice byli w szoku i prorokowali mi przyszłość związaną z pracą z dziećmi Myślę, że w jakiś dziwny sposób do dziś pozostaję dzieckiem i dlatego mam z nimi wyjątkowy kontakt. Bo świat dziecka a dorosłego różnią się zasadniczo; są zdeterminowane zainteresowaniami, u młodych bardziej autentycznymi, .
A więc na początku odbywało się to wszystko tylko w starym budynku byłej szkoły w Janowie, na ulicy Janowskiej 2.
Szkoda mi było załadowanych na palety przez dzieci farb. (używam od początku styropianowych tacek używanych do pakowania żywności) Po zakończeniu zajęć pozostawały takie duże, napełnione farbą), z którymi trudno mi było się rozstać i zostawić je do wyschnięcia (dzieci nie śą ekonomiczne, jeśli ich tego nie nauczymy).- więc malowałem, dokańczając to co one uznały za nieudane i pozbawione możliwości dokończenia. Ponieważ nie byłem emocjonalnie związany z tymi bazgrołami a raczej robiłem to poza kontrolą świadomości, nauczyłem się działać podświadomie, nakładąjąc kolory jak się potem okazywało w odpowiednich miejscach i w najbardziej pożądany dla kompozycji sposób. (Zresztą w ten sposób człowiek najszybciej się uczy – kiedy nie ma obciążeń, przez narzuconą technikę, drogie pod obrazie lub musi wykonać gotowe dzieło na zamówienie).
Zacząłem więc te opuszczone farby wmalowywać w te miejsca, które uznałem za niedokończone lub porzucone, tworząc w ten sposób obrazy – hybrydy. Trochę oczami dzieci a trochę dorosłego. Zacząłem to robić już przy nich, uzyskując zgodę na ingerencję i “pomoc”, co nabiera sensu jako współtworzenie we jednym czasie przez ludzi w różnym wieku i z różnych środowisk.
Kiedy dzieci widzą te nasze gotowe, pożenione prace to zaczynają rozumieć że sens jest gdzie indziej niż tam gdzie go zamierzaliśmy. Że cel jest nie zawsze tam gdzie go zakładamy, bo nigdy nie ma tak idealnie jak planujemy, żeby wyszło I że można wykorzystać dowolne pod obrazie, bo ono już coś nam sugeruje. (Z tym zamiłowaniem dzieci do czystej, nie pomalowanej kartki to jest zupełnie inny temat.) Więc z tego powodu mogę śmiało powiedzieć, że dzieci się rozwijają i uczą; dużo bardziej niż w normalnym procesie kształcenia ;
Adam Plackowski
ASP Kraków filia grafiki w Katowicach (dyplom 1984 r.) Twórca interdyscyplinarny. Malarz, Kolorysta, grafik od dziecka związany ze Śląskiem i rodzinnymi Mysłowicami. Jego twórczość malarska kształtuje się dwutorowo:
Różne okresy w życiu, mające wpływ bezpośredni i pośredni na powstanie nowego nurtu:
Malarstwo emocjonalne, jako proces wykorzystywania przez tworzącego swoich podświadomych skojarzeń i wykorzystywaniem niedokończonych i nic z pozoru nie znaczących plam do własnej wizji uformowało się w 2002 roku. Stało się między innymi, wypadkową dwóch sposobów patrzenia na świat, dwóch sposobów interpretacji i budowania formy. Dwóch, bo dziecięcego i artystycznie „dorosłego”. Jego ostateczna formuła nie jest jeszcze do końca określona i zamknięta. Tak jak dla każdego twórcy inspiracją są różne formy, tak dla „Placka” są to „niespełnione” i porzucone obrazy dzieci.